środa, 12 kwietnia 2017

Ed Sheeran, człowiek kolorów!

[post poniżej zawiera moją opinię. wyrażam tutaj tylko swoje zdanie, nikogo nie obrażając, a jak wiadomo ile ludzi na świecie tyle opinii]


Witam!

Jak widać po tytule, dzisiejszy post poświęcony będzie osobowości jaką jest Ed Sheeran! Piosenkarz, tekściarz.. no ogólnie utalentowany facet! Nie chcę pisać na jego temat suchych faktów, nie do tego ten blog. Jednak, gdyby kogoś one interesowały, odsyłam do jego strony na  Wikipedii. Dlaczego taki tytuł? W ramach odpowiedzi, dorzucam okładki płyt.

Dlaczego wybrałam akurat jego, żeby zacząć serię postów poświęconą muzyce? Cóż, jego najnowszy album Divide nadal można uznawać za pewnego rodzaju nowość, a nie chcę was zanudzać postami o samej starszej muzyce (chociaż, może kiedyś taki post powstanie). Dzisiaj chciałabym skupić się na jego twórczości, a nie na nim jako na osobie.

Zacznijmy więc od początku. Większość artystów (nie mówię, że wszyscy) startują ze swoją muzyczną karierą, wypuszczając w świat EP'ki. Zazwyczaj są one darmowe i jest możliwość ich streamingu w necie. Dobra, ale bądźmy szczerzy, tylko nieliczni, którzy usłyszą czyjąś EP'kę pomyślą "Wow! Ta muzyka jest świetna i niedługo będzie niesamowicie popularna na całym świecie", a potem, przede wszystkim, ZOSTAJĄ z artystą aż do czasu kiedy rzeczywiście osiągnie jakiś większy sukces. Z Ed'em było podobnie. Moje przygody z słuchaniem jego EP'ek zaczęły się oczywiście po płycie "+".



"+"

Jest to pierwszy studyjny album Ed'a i mam do niego ogromny sentyment! Potrafiłam (i nadal potrafię) słuchać jej w kółko przez pół dnia i żadna piosenka mi się nie nudziła. Płyta utrzymana jest w delikatnym, bardziej akustycznym klimacie, co bardzo dobrze słychać od razu na początku w piosenkach "The A Team" czy "Drunk", które oczywiście były singlami promującymi całą płytę zaraz obok "Small Bump", "Lego House" czy też "Give Me Love", które swoją drogą odniosło chyba największy sukces jeśli chodzi o tę płytę. Na krążku nie brakuje też żwawszych kawałków takich jak "Grade 8" czy "You Need Me, I Don't Need You", gdzie swoją drogą Ed pokazuje swoje niesamowite skillsy do rapowania!

Jednakże, najpiękniejszą w mojej skromnej opinii, na pewno najbardziej niedocenioną, jest piosenka "Kiss Me", która jest po prostu niesamowita. Uważam, że to najcudowniejsza piosenka na tej płycie i raczej nic tego nie zmieni. Moim marzeniem było usłyszeć ją na żywo i w pewnym sensie mi się to udało w warszawskim Torwarze w lutym 2015 roku.



"X"
Druga studyjna płyta, która zrobiła furorę na całym świecie. Nic dziwnego, ponieważ możemy usłyszeć starego, ukochanego Ed'a w nowej odsłonie! Na krążku nie zabrakło "żywszych" piosenek takich jak "Sing" (która swoją drogą wprowadza w super nastrój!), "Don't", "Take It Back" czy "I'm a Mess". Oczywiście na płycie ani trochę nie brakuje gitary, ponieważ da się ją usłyszeć praktycznie w każdej piosence, tak samo jak bardzo szczere i osobiste teksty.

Tutaj również, nie mogło zabraknąć pięknych i romantycznych piosenek takich jak "Thinking Out Loud" czy "Photograph", jednak znowu moim osobistym faworytem jest utwór "Tenerife Sea", który uważam, że powinien być grany na każdym ślubie na pierwszy taniec. Pamiętam, że gdy usłyszałam tę piosenkę po raz pierwszy miałam ciarki na ciele - a w muzyce właśnie o to chodzi, żeby poruszała.




"÷"
Najnowsza płyta, która swoją premierę miała zaraz na początku marca. Najnowsza i dla wielu najbardziej wyczekiwana, ponieważ wokalista tym krążkiem wrócił ze swojej nieco ponad rocznej przerwy! Jest to chyba najbardziej zróżnicowana stylowo płyta, co widać po pierwszych dwóch wydanych singlach, czyli "Shape of you" i "Castle on the Hill". Osobiście zaraz na początku preferowałam tę drugą, ze względu na bardziej szczery i osobisty tekst rudzielca, jednak furora jaką robi "Shape of you" jest nie do przeoczenia, więc po pewnym czasie sama również "zaraziłam się tym utworem", jeśli mogę to tak nazwać.
Tak jak i na poprzednich płytach, musiałam upatrzyć, w mojej opinii, najpiękniejszy utwór na krążku, jakim jest "Perfect". Po godzinach przesłuchań i wewnętrznej walki samej ze sobą, wmówiłam sobie, że to ten. Chociaż decyzja była trudna i nadal podczas słuchania "Dive", "Happier" czy "Supermarket Flowers" mam wątpliwości.


Podsumowując:

Ed Sheeran jest artystą, którego mogę polecić każdemu, dosłownie każdemu - nie ważne czy jest się kobietą czy mężczyzną. Gitara oraz piękne teksty piosenek, to cechy, które zawsze będą mi się kojarzyć z nim najbardziej. Nie da się wybrać Tej Najlepszej, bo każda symbolizuje i opowiada co innego. Słuchając tych samych piosenek od praktycznie ponad pięciu lat można by pomyśleć, że kiedyś powinny się znudzić. Otóż nie. Uważam, że Ed Sheeran to artysta, którego muzyka przetrwa wieki. I właśnie to jest wspaniałe.

Tym postem chciałam również ponownie zwrócić uwagę na przesłanie całego mojego bloga. Na świecie niestety, znajdą się i tacy, którzy będą krytykować Ed'a i mówić, że robi "babską muzykę" (komentarz autentyczny). Prove them wrong! 

Mam nadzieję, że zostawicie pod spodem komentarz, z waszymi ulubionymi piosenkami Ed'a!
Nie wiem czy podoba Wam się taka forma postów a'la recenzja(?), ale ja od zawsze bardzo chciałam prowadzić bloga o podobnej tematyce. Jeśli to czytasz, to znaczy, że dotrwałeś do końca mojego najdłuższego posta jak dotychczas, za co jestem Ci ogromnie wdzięczna.
O jakiej płycie/piosence/artyście chcielibyście kolejny post? Piszcie pod spodem.

Jeszcze raz dziękuję, do następnego!
Buziaki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz